Jeden dzień, by zakochać się w Filadelfii
- activemadness
- 5 maj 2017
- 4 minut(y) czytania
Naszym głównym celem krótkiego pobytu w Stanach był Nowy Jork, jednak postanowiliśmy skorzystać z okazji i odwiedzić jedno z najbliższych miast – Filadelfię. Bilety nabyliśmy korzystając z serwisu Megabus – kupione na niecały tydzień przed wyjazdem, kosztowały $42 razem z rezerwacją miejsc dla dwóch osób. Im wcześniej kupicie, tym będą tańsze, cenę biletu można również obniżyć rezygnując z rezerwacji miejsc. Podróż trwa 2 i pół godziny i jest komfortowa – bardzo dużo miejsca na nogi! Autobus nie zatrzymuje się na postojach. Jeśli chcemy skorzystać z toalety, to znajduje się ona w autobusie. Nie ma umywalki, ręce możemy tylko odkazić korzystając ze specjalnego płynu. W jednym z autokarów spotkaliśmy się z zabawnym obrazkiem instruujących mężczyzn, aby siadali na desce podczas sikania, gdyż stanie może być niebezpieczne i skutkować obrażeniami podczas gwałtownego hamowania. Amerykanie mają bzika na punkcie bezpieczeństwa, korzystając z usług Megabus zostaniecie w zależności od kierowcy zbombardowani litanią na temat poruszania się po busie lub filmikiem edukacyjnym dotyczącym tego samego.



Pierwsze pytanie nasuwające się po przyjeździe do Filadelfii to – gdzie są drapacze chmur?! Mały szok, po długich spacerach po Manhattanie. Oczywiście jest kilka wysokich budynków, jednak nie robią one tak spektakularnego wrażenia. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych wieżowców w Filadelfii jest inspirowany budynkiem Chryslera - One Liberty Place. Wysokość 288 metrów daje mu tytuł drugiego najwyższego budynku w mieście, został wybudowany w 1987 roku.

To, co robi wrażenie w Filadelfii, to kwitnące wiśnie. Udało nam się trafić na okres ich kwitnienia i jest to fantastyczny widok! Wspaniale komponują się z tutejszymi ceglanymi kamieniczkami. Filadelfia jest bardzo zróżnicowana, możemy być pewni, że każda uliczka nas czymś zaskoczy. Na jednej będziemy się czuli jak w Londynie, kawałek dalej przeniesiemy się do Paryża, by po chwili poczuć się jak w Neapolu. A skoro już jesteśmy przy włoskiej dzielnicy, warto tutaj wspomnieć o legendarnym miejscu – Geno’s – gdzie możemy kupić najsłynniejszy spożywczy produkt Filadelfii – Cheesesteak. Niebo w gębie! Warto odstać swoje w kolejce, żeby spróbować tej długiej bułki wypchanej mięsem, serem oraz wybranymi dodatkami (wersja klasyczna kosztuje $10). W międzyczasie możemy sobie umilić stanie w kolejce oglądając zdjęcia sławnych osób z właścicielem restauracji oraz plakietki chyba każdej lokalnej policji w USA. Idąc do Geno’s wzdłuż 9th Avenue mamy wrażenie jakbyśmy naprawdę byli w Neapolu, ze straganów i sklepów po obu stronach ulicy słychać co chwilę język włoski, można kupić wszystko od pięknych, czerwonych pomidorów przez szynkę parmeńską po pecorino. Jeśli będziecie mijać jakąś kawiarnię, zajrzyjcie koniecznie i spróbujcie kawy, na pewno będzie pyszna!


Jeśli zdecydujecie się wysiąść na pierwszym przystanku w Filadelfii (drugi i ostatni znajduje się przy dworcu), to skierujcie swoje kroki od razu w kierunku centrum turystycznego Independence Mall – tam możecie uzyskać darmowe wejściówki, są wydawane na konkretną godzinę i dość szybko się rozchodzą. Zwiedzanie Independence Mall trwa około 25 minut, przewodnik w barwny sposób opowiada o historii związanej z podpisaniem Deklaracji Niepodległości. Dokument ten podpisany 4 lipca 1776 roku uzasadniał prawo trzynastu Kolonii brytyjskich w Ameryce Północnej do wolności i niezależności od króla Wielkiej Brytanii Jerzego III. Była to zapowiedź zbudowania państwa na osnowie liberalnej filozofii Oświecenia, potwierdza to jeden z fragmentów: Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi prawo do życia, wolność i dążenia do szczęścia. Głównymi Autorami tekstu Deklaracji są Thomas Jefferson, John Adams i Benjamin Franklin. Ogłoszono ją podczas II Kongresu Kontynentalnego odbywającego się właśnie w Filadelfii. Warto podkreślić, że Filadelfia była pierwszą stolicą USA.
Aby zobaczyć atrakcję znajdującą się tuż obok – Liberty Bell, nie potrzebujemy biletu wstępu. Musimy się tylko przygotować, że zanim zostaniemy wpuszczeni do któregokolwiek z budynków, czeka nas dość dokładna kontrola. Dzwon ten rozbrzmiewał przy najważniejszych dla Amerykanów wydarzeniach, kojarzony jest z walką o zniesienie niewolnictwa - głównie za sprawą widniejącej na nim inskrypcji (Oznajmijcie wyzwolenie w kraju dla wszystkich jego mieszkańców, Stary Testament, Kpł 25, 10) oraz był symbolem jednoczącej się po wojnie secesyjnej Ameryki. Dzwoni nie miał szczęścia i pękł po raz pierwszy niedługo po przywiezieniu z Londynu. Mimo ponownego odlania, dzwon pękał nadal.

Na naszej trasie zwiedzania znalazł się też Dom Tadeusza Kościuszki i Edgara Allana Poe. Same domki z zewnątrz są bardzo podobne do otaczających i niczym się nie wyróżniają, trzeba koniecznie wcześniej sprawdzić, czy w interesujący nas dzień muzea są otwarte, gdyż pracują w bardzo specyficznych kombinacjach (jest też przerwa na lunch, kiedy muzeum jest zamknięte – z reguły tylko na godzinę).
Na nas duże wrażenie zrobiła uliczka Elfreth’s Alley (nazwa na cześć mieszkającego przy niej kowala Jeremiasza Elfreth’a) – uznawana za najstarszą zamieszkałą ulicę w Stanach. 32 domki znajdujące się na niej, zostały wybudowane w latach 1728-1836. Klimat uliczki podkreślają donice z kwiatami, żaluzje, zastosowanie wiązania flamandzkiego (naprzemienne układanie cegły główką i wozówką, tworzące charakterystyczną szachownicę) oraz brak samochodów – jest na tyle wąska, że nie są w stanie na nią wjechać. Rezydencje, które obecnie możemy podziwiać były domami lokalnych rzemieślników i kupców tworzących kręgosłup kolonialnej Filadelfii.

Dla fanów srebrnego ekranu również znajdzie się coś interesującego. To tutaj po 72 schodach prowadzących do Muzeum Sztuki swoje treningi odbywał Rocky. Na dole po lewej stronie znajduje się również pomnik Rocky’ego ze zwycięsko podniesionymi rękoma. Jeśli wolicie podziwiać sztukę, to oprócz Muzeum Sztuki w okolicy znajduje się również niewielka galeria z pracami Auguste Rodin.
Po raz kolejny zachęcamy do porzucenia mapy i spacerowania. Filadelfia to piękne kamienice, kościoły i zapomniane uliczki zacienione przez przepiękne wiśnie.

Comments